Chłopaki z Za siódmą rzeką wrócili już
jakiś czas temu ze swojej wyprawy rowerowej w nieznane i postanowili podzielić
się z Wami wrażeniami.
CEL WYPRAWY ... poznać nowe kraje, wspaniałych
ludzi i samego siebie (swoje słabości, ograniczenia, mocne i słabe strony).
Zobaczyć coś, czego jeszcze nie widzieliśmy. Chcieliśmy się też po prostu przejechać :)
 |
Mostar - jeden z celów podróży. |
TRASA
... była dla nas zagadką. Co
prawda już na samym początku zrezygnowaliśmy z kierunku rumuńskiego na
rzecz Bałkanów,
jednak dokładnej drogi nie zaplanowaliśmy. O tym, w którą stronę
jedziemy i jakimi środkami transportu decydowaliśmy na bieżąco np.:
przed
sklepem lub bardzo często już na dworcu.
 |
Początek wyprawy – pociąg relacji Szczecin – Zakopane. My
w przedziale, a rowery… na korytarzyku obok wejścia i toalety. Do naszych
wehikułów bardzo szybko dołączyły kolejne rowery w wyniku czego wejście do
wagonu było zablokowane. Na zdjęciu Konrad przygotowuje informację na drzwi. |
Zrobiliśmy dość pokaźną pętlę.
Wystartowaliśmy z Zakopanego i przez Słowację, Węgry, Serbię, Chorwację i
Bośnię i Hercegowinę wróciliśmy do zimowej stolicy Polski. Nigdy wcześniej nie
byliśmy na Bałkanach. Wiele o nich słyszeliśmy z różnych źródeł, w tym również
od Was. Będąc już po wyprawie, potwierdzamy Wasze opinie i polecamy ten
kierunek innym zapaleńcom. Nasza trasa wyglądała w skrócie tak …
Etap I Słowacja
Tego górzystego kraju nie trzeba
przedstawiać chyba nikomu. Jego walory już wieki temu poznali nasi przodkowie.
 |
Na Słowacji – po
niedzielnej mszy miejscowy proboszcz zaprosił nas na odpoczynek i drobny
poczęstunek. |
Etap II Węgry
Polak, Węgier dwa bratanki – owszem,
gdyby nie ich język! Czasami mieliśmy wrażenie, że Madziarzy są emigrantami z
Chin lub Japonii. Na Węgrzech ogromne wrażenie, oczywiście oprócz przepięknego
Budapesztu, zrobiły na nas niekończące się pola słonecznika i kukurydzy.
 |
Pierwsza stolica na
trasie naszej wyprawy. |
 |
Każdy wie, jak pięknym
miastem jest Budapeszt, a jak nie wie, niech jedzie i koniecznie zobaczy :) |
Etap III Serbia
Serbia urzekła nas zadbanymi wioskami
i miastami, malowniczymi polami, bujnymi sadami, niskimi cenami, no i przede
wszystkim dobrodusznymi mieszkańcami. Aż ciężko uwierzyć, że to właśnie ci
pogodni i radośnie nastawieni do życia ludzie wywołali ostatnią wojnę
bałkańską.
 |
Sweet focia na tle
serbskiego plażingu. |
Etap IV Chorwacja
Błękitne morze i wysokie góry, tak w skrócie możemy opisać ten kraj. Wybrzeże
dalmatyńskie, które powstało w wyniku zalania przez wody morskie górskich dolin
prezentuje się niesamowicie. Będąc w Chorwacji koniecznie trzeba odwiedzić
bajkowe Plitwickie Jeziora.
 |
120km rowerem wzdłuż wybrzeża po górskim terenie, czyli po prostu Makarska Riwiera. |
 |
Rower Konrada
przeszedł podczas wyprawy ciężką próbę. |
 |
Omiś - jedna z naszych
ulubionych nadmorskich miejscowości w Chorwacji. |
 |
Symbol Chorwacji - Plitwickie Jeziora. |
Etap V Bośnia i Hercegowina
Piękna, ciekawa, ujmująca i wciąż
tajemnicza. Bałkański klejnot! Jej stolica – Sarajewo, to jedno z najbardziej
interesujących miast Europy. Niezwykłość Sarajewa wynika przede wszystkim z jego malowniczego położenia,
ciekawej architektury oraz bogatej, aczkolwiek dramatycznej historii.
W Hercegowinie zawitaliśmy do ezoterycznego Medziugorie. Jest to miejsce kultu
religijnego odwiedzane przez tłumy turystów z wszystkich zakątków świata. Po
zadumie przyszła pora na relaks w wodospadzie Kravica. Jeden z napotkanych tam
rodaków powiedział, że „nie trzeba być na Bali, by poczuć się jak w raju!"
– oczywiście zgadzamy się z nim w 100-procentach.
 |
Bajkowe Sarajewo. |
 |
Medżugorie dla jednych
miejsce święte, dla innych atrakcja turystyczna. |
 |
Prawdopodobnie
najsłynniejszy most na Bałkanach. |
 |
Mały raj, czyli wodospad
Kravica…. |
 |
…a w tym raju my :) |
NOCLEGI ... są integralną częścią
każdej wyprawy, to właśnie one stanowią jej najbarwniejszą część. Prawie
wszystkie noce spędziliśmy w namiocie. Przeważnie rozbijaliśmy się w
przydomowych ogrodach (naturalnie za przyzwoleniem gospodarzy) – sposób
sprawdzony, bezpieczny i dość komfortowy.
Czasami nocowaliśmy "na
dziko". Kilka takich noclegów utkwiło nam szczególnie w pamięci, jak
choćby ten najpiękniejszy, na adriatyckiej plaży w miejscowości Ploće. Teraz,
gdy jesteśmy już w domu, z uśmiechem na ustach wspominamy również sytuację znad
granicy chorwacko-węgierskiej, kiedy to nasz namiot został zniszczony przez
szalejącą w nocy burzę. Obudziliśmy się mokrzy, leżąc w kilkucentymetrowej
kałuży.
 |
Plaża w Ploće (Chorwacja)
– bez wątpienia jedno z najładniejszych miejsc, w których przyszło nam
kiedykolwiek spać. |
Jak wszyscy, tak i my, od czasu do czasu lubimy luksusy. W Sarajewie postanowiliśmy skorzystać z hostelu – nocleg kosztował 10€. Z naszego pokoju
rozpościerał się niesamowity widok na stare miasto!
LUDZIE ... zawsze są solą wyprawy. Podczas
2-tygodniowej przejażdżki poznaliśmy całą masę wspaniałych ludzi. Znajomości
zawieraliśmy w pociągach, autobusach, wsiach, miastach, miasteczkach, polach,
łąkach, ulicach, sklepach, przy rozbijaniu obozowisk oraz w czasie jazdy.
Oczywiście wszystkich nie jesteśmy
wstanie wymienić, ale o niektórych musimy wspomnieć między innymi: o mieszkającej
w słowackich górach rodzinie, w której ogrodzie spędziliśmy pierwszą wyprawową noc, o
księdzu Macieju z Domu Polskiego w Budapeszcie, który nakarmił i oprowadził nas
po przepięknej stolicy Węgier, o serbskiej rodzinie, na podwórku której
rozbiliśmy nasz namiot, i która zaprosiła nas na drobny poczęstunek, a także
pozwoliła skorzystać ze swojej łazienki, no i przede wszystkim o miłych
starszych paniach z serbskiej prowincji sprzedających arbuzy, które za cenę
jednego owocu, pozwoliły nam jeść do woli :)
 |
Nasze ulubione Serbki :) |
W Serbii ludzie okazali się niesamowicie życzliwi, pomocni i bardzo
zainteresowani celem naszej podróży. Zagadywali, pytali i radzili, pomagali, bardzo
często wspominali, że kiedyś byli w Polsce. Podobny klimat panował na Węgrzech
i w Chorwacji.
W Bośni i Hercegowinie, w Medżugorie
spotkaliśmy wspaniałą polską rodzinkę – Magdalenę z dwójką synów. Poznaliśmy
się dzięki jednemu z nich – Frankowi, którego mocno zaintrygowały polskie flagi
na naszych rowerach. Poprosił mamę, żeby do nas podeszła i zapytała, czy
przyjechaliśmy tutaj rowerami aż z Polski. Mama, jak to mama, podeszła i zapytała.
Wszystkim napotkanym osobom pragniemy gorąco
podziękować (również serbskim funkcjonariuszom straży granicznej za nielegalne
przekroczenie granicy z Węgrami). Nasza podróż nie byłaby tak bardzo ciekawa,
gdyby nie Wy! .
STATYSTYKI
… dwie osoby, 2 tygodnie, 5 krajów, łącznie przejechanych ok. 2700km, z czego
rowerem ok. 1000km, pociągiem ok. 1200 i autobusem ok. 500km.
 |
Nasze ulubione wyprawowe zajęcie - oglądanie mapy :) |
 |
Jako zagorzali kibice
nie mogliśmy odpuścić stadionu Dinama Zagrzeb (bardziej lubimy jednak Hajduk Split :)). |
 |
Takich trzech, jak
nas dwóch, nie ma ani jednego! |
Tegoroczne marzenie zostało spełnione. Teraz trzeba czekać na kolejną wyprawę w
2015 roku. Gdzie? Tego standardowo nie wiemy, ale na pewno będzie daleko. Jeśli
chcecie być na bieżąco śledźcie naszego fanpage’a Za siódmą rzeką. Pozdrawiamy
i do usłyszenia. Może za rok wybierzecie się z nami :)
Tekst: Sławomir Ostaszewski, Konrad Szczerbik
Zdjęcia: Sławomir Ostaszewski, Konrad Szczerbik
świetne fotki ! :)
OdpowiedzUsuńZawsze lubię czytać tego typu historie, są bardzo ciekawe i odmienne w stosunku do codzienności :)
OdpowiedzUsuń49 year-old Statistician IV Teador Babonau, hailing from Langley enjoys watching movies like Song of the South and Vacation. Took a trip to Tyre and drives a Ferrari 750 Monza Spider. znajdz to
OdpowiedzUsuń