Wszystko na odwrót, czyli mini Eurotrip cz.I
W sierpniu, przez 4-tygodnie szlifowałam niemiecki w Kolonii. Wracając do Polski pędziłam na złamanie karku, gdyż tego samego dnia, wieczorem, miałam jechać na Ukrainę (Odessa
i Krym) – przynajmniej tak myślałam. Miałam zaledwie kilka
godzin na zrobienie prania, przepakowanie rzeczy, najedzenie się na zapas i zregenerowanie sił. Niestety, w ostatniej chwili okazało się, że wyjazd na Ukrainę nie wypalił. Pojawiło się pytanie: i co teraz? Jechać? Ale gdzie?
Na północ, do krajów bałtyckich (Litwa,
Łotwa, Estonia) oraz może do Finlandii (wtedy jeszcze nie przypuszczaliśmy, że
zajedziemy aż tak daleko). Całe przedsięwzięcie było jedną wielką improwizacją.
Nie wiedzieliśmy (ja i Karol) gdzie i czym jedziemy, co zwiedzamy, gdzie śpimy i co jemy.
Tak na dobrą sprawę nie wiedzieliśmy nic, nawet kiedy wracamy.
Słońcem opętani
Słońcem opętani
![]() |
Nasza trasa. |
Pod owym hostelem spotkaliśmy niesłychanie
barwną postać Iana - Nowozelandczyka urodzonego w Malezji. Nasza pierwsza
rozmowa, była krótka, ale za to treściwa. Wystarczyła do nawiązania pięknej
znajomość. Po wejściu do hostelu spytaliśmy już o 3, a nie o 2 wolne łóżka! Ian
stał się pełnoprawnym członkiem naszej dwuosobowej grupy. Od tego momentu
podróżowaliśmy razem. Zabawne jest to, że gdy ktoś pytał nas skąd
jesteśmy, Ian zawsze odpowiadał z dumą w głosie: „Jesteśmy z Polski!”. Biorąc pod uwagę jego egzotyczny wygląd, ludzie
byli w lekkim szoku……..
Moje pierwsze odczucia dotyczące Wilna były dość mieszane. Miasto może pochwalić się piękną architekturą oraz ciekawą historią, jednak tak naprawdę jest mocno zaniedbane, a co gorsza jego mieszkańcy są smutni. Stolicę Litwy postanowiliśmy zwiedzić w dość nietypowy sposób, mianowicie za pomocą Free Guide Tour. Co to jest i na czym polega?
![]() |
Wilno |
![]() |
Wilno |
Następnym przystankiem było Kowno. Zanim trafiliśmy na jego reprezentacyjny deptak błądziliśmy kilkadziesiąt minut po obrzeżach Starego Miasta. Początkowo wydawało nam się, że drugie co do wielkości miasto Litwy jest ponure, opustoszałe, i po prostu brzydkie. Jednak spacer Aleją Laisves oraz odwiedzenie Bazyliki św. Michała Archanioła uświadomiły nam, jak bardzo się myliliśmy. Zwiedzanie Kowna ułatwiła nam darmowa mapa, którą dostaliśmy na Alei Laisves w Informacji Turystycznej (mapy i broszury dostępne również w języku polskim).
![]() |
Kowno |
Rowerowy kwietnik na rynku w Kownie. |
Zachęceni odkryciem pięknego Kowna, ruszyliśmy w dalszą podróż. Cel: Kłajpeda – duży port nad Bałtykiem. Dojazd był straszny! Tego dnia słońce piekło niemiłosiernie, a nasz autokar nie miał klimatyzacji! Okien również nie dało się otworzyć. Mało tego, mieliśmy przymusowy postój (ok. 30 minut), gdyż nasz kierowca po drodze załatwiał swoje prywatne interesy. Było tak gorącą, że się już nie pociliśmy, tylko ociekaliśmy potem! Kiedy dotarliśmy do celu zapadał zmierzch. Noclegu naturalnie nie mieliśmy zarezerwowanego. Po kilkudziesięciu minutach włóczenia się w tę i z powrotem znaleźliśmy mały i bardzo przytulny hostel.
Wieczorem wyszliśmy na rekonesans. Dochodząc
do centrum, w głowie miałam tylko jedną myśl „Matko, co za dziura i do tego wszędzie Rosjanie! Na szczęście jest
morze”. Drugiego dnia rano udałam się na „poszukiwanie” zabytków. Po spacerze byłam rozczarowana.
Wszyscy, którzy z Kłajped chcą dostać się do Rygi powinni wiedzieć, że połączenia między tymi miastami są tragiczne. Pociągi nie jeżdżą w ogóle, a na autobus ciężko "od tak" kupić bilet dla trzech osób. Opatrzność nad nami jednak czuwała i
na autokar czekaliśmy zaledwie dwie godziny.
Ciągle pada, alejkami już strumienie wody płyną
Jedna z bocznych uliczek Starego Miasta. |
W Rydze nocowaliśmy w hostelu Tiger. Mieliśmy pokój 10-osobowy, ale spaliśmy w nim tylko my i para z Chin. Wieczorem wyszliśmy na obchód. Trzeba przyznać, że miasto jest niesamowicie estetycznie podświetlone – zrobiło to na nas ogromne wrażenie. Mimo późnej godziny ulice były pełne ludzi. Chcieliśmy usiąść w jakiejś fajnej knajpce, jednak przeszliśmy Stare Miasto wzdłuż i wszerz i nic ciekawego nie znaleźliśmy (chłopakom cały czas coś nie pasowało!). W końcu zakończyliśmy poszukiwania i wróciliśmy do hostelu. Wracając strzeliłam focha na panów za brak zdecydowania. A co, wolno mi!
Nazajutrz rozpoczynamy zwiedzanie. Stare
miasto i okolice wywołują pozytywne wrażenie, ale nie jest to wciąż efekt
„wow”. Okolice dworca przypominają Polskę postsocjalistyczną. Zapewne jeszcze
dużo wody upłynie w Dźwinie zanim Ryga zacznie przypominać zachodnie stolice. Pamiętacie kasety magnetofonowe? Cały czas można je tam
kupić!
![]() |
Ryga w pigułce. |
Wieczorem wychodzimy na spotkanie z Couchsurferami. Początkowo bawimy się tylko z dwójką autochtonów, ale wkrótce dołączają do nas kolejne osoby. Nie spodziewałam się tego zupełnie, ale z minuty na minutę przybywało coraz więcej osób. Co chwilę musieliśmy zmieniać lokal, gdyż każdy - prędzej, czy później - stawał się za ciasny. W końcu zabunkrowaliśmy się w knajpce, w której było karaoke!
Zachmurzone niebo nad Dźwiną. |
Uwaga! W Rydze należy mieć się na baczności, jeśli chodzi o kantory. W centrum usytuowany jest jeden obok drugiego, dlatego zanim wymienicie pieniądze sprawdźcie kilka ofert, bo różnice są diametralne!
Na zakończenie pierwszej części fotka naszego ,,dream
teamu".
|
Tekst: Izabela R.
Zdjęcia: Izabela R.
Litwa jest piękna. Wilno jest urocze. Kilka lat temu byłem w Wilnie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłem w Wilnie, ale z pewnością tam zajrzę.
Usuń