Wakacje tuż tuż, dlatego najwyższa
pora rozejrzeć się za jakimś wyjazdem. Tym, którzy nie mają jeszcze żadnego wakacyjnego planu proponuję przeczytanie niniejszego wpisu. Może dzięki niemu wpadniecie na jakiś oryginalny pomysł. Post ten jest krótkim sprawozdaniem z mojego zeszłorocznego
pobytu nad Bałtykiem. Nie będzie to historyjka o leżeniu plackiem i nic nie
robieniu, tylko relacja z ciekawej wędrówki zrealizowanej za niewielkie pieniądze. Osoby lubiące chodzić oraz kochające polską przyrodę powinny zastanowić się nad zorganizowaniem podobnej przygody.
 |
Zachód słońca nad portem w Świnoujściu |
Na przełomie lipca i
sierpnia 2011 roku postanowiłem wybrać się z kumplem ze studiów na długi
spacer. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w mieście położonym na 44 wyspach -
Świnoujściu, a zakończyliśmy na czubku Półwyspu Helskiego, czyli w Helu. Trasa cały
czas biegła plażą i liczyła ponad 350 km. Kierowaliśmy się z zachodu na wschód,
gdyż na wybrzeżu przeważają wiatry wiejące właśnie w tym kierunku. Teoretycznie powinno ułatwiać to nam marsz (wiatr wieje wtedy w plecy), jednak w praktyce bywało
różnie.
 |
Klifowe wybrzeże wyspy Wolin |
Trekking zajął nam 13 dni, spośród
których 2 dni w całości przesiedzieliśmy w namiocie ze względu na załamanie
pogody. Najdłuższym pokonanym odcinkiem jednego dnia był dystans pomiędzy
Świnoujściem, a Dziwnówkiem (ponad 40 km), natomiast najkrótszym - odległość
między Dziwnówkiem, a Rewalem (około 15 km). Średnio dziennie przechodziliśmy ok.
30 km. Początkowo myśleliśmy, że będziemy w stanie pokonywać znacznie więcej
kilometrów, jednak pogoda skutecznie nam to uniemożliwiała. Jednego dnia
panował straszliwy skwar, a następnego dnia padał ulewny deszcz. Duże
utrudnienie stanowili plażowicze, których wymijanie zajmowało sporo czasu oraz
kosztowało wiele sił. Trzeba również pamiętać o pokonywaniu przeszkód tj.:
ujścia rzek, czy portów (czasami trzeba było zrobić kilka dodatkowych
kilometrów).
 |
Piękne polskie plaże |
Wędrówkę rozpoczęliśmy na
bosaka. Po przejściu kilkudziesięciu kilometrów na naszych stopach pojawiły się
bolesne pęcherze, obtarcia i poparzenia. Wynikało to z tego, że maszerowaliśmy
przy samym morzu. Plaża jest tam dobrze ubita, przez co idzie się wygodnie i o
wiele szybciej niż wyżej, gdzie plaża jest grząska i rozkopana przez turystów. Przypuszczaliśmy,
że stopy przyzwyczają się do twardego podłoża i z każdym dniem będzie z nimi
coraz lepiej. Nic bardziej błędnego, zostaliśmy zmuszeni do założenia obuwia.
 |
Port w Darłówku został wybudowany w ujściu Wieprzy do morza |
W czasie marszu bardzo pomocne
okazały się metalowe tabliczki z kilometrami ustawione na klifach lub wydmach.
Rozmieszczone są one co kilometr od granicy z Rosją, do granicy z Niemcami.
Dzięki nim mogliśmy śledzić na bieżąco na jakim etapie wędrówki jesteśmy.
 |
Liczenie kilometrów stało się naszym nałogiem |
Maszerując wzdłuż wybrzeża
spotkaliśmy się z dużym zainteresowaniem ze strony plażowiczów. Stanowiliśmy
dla nich niemałą atrakcję turystyczną. Często zatrzymywali nas i zagadywali.
Najczęściej pytali o to samo: Skąd
idziemy? Dokąd? Ile dni? Dlaczego? Część z nich gratulowała nam i
zazdrościła przygody, inni z kolei byli w szoku, że już tyle za nami. Reakcje
były przeróżne. Jeden turysta stwierdził, że wyglądamy jak „Studenci
podróżujący autostopem kilkanaście lat temu”.
 |
Kormoran oraz jajka niespodzianki w Słowińskim Parku Narodowym |
Do wędrówki specjalnie się
nie przygotowywaliśmy. Zabraliśmy po prostu to co mieliśmy, w konsekwencji
czego nasze plecaki ważyły po około 20 kg (plus namiot noszony na zmianę). Zainteresowanym
taką przygodą proponuję dokładne przemyślenie swojego bagażu, tak żeby nie
dźwigać na plecach niepotrzebnych kilogramów. W ekwipunku obowiązkowo powinny
znaleźć się: kurtka i spodnie przeciwdeszczowe, mała kuchenka turystyczna oraz kilka
koszulek termalnych. Oczywiście bez tych rzeczy również dało się przeżyć,
jednak komfort podróży był zdecydowanie niższy.
 |
Jezioro Bukowo |
Warto wspomnieć o naszym
skromnym jadłospisie. Codziennie na śniadanie i kolację jedliśmy chleb z
pasztetem (różne smaki). Z konsumowaniem tej zacnej potrawy mamy miłe
wspomnienia. Mianowice, gdy zasiadaliśmy do biesiadowania, mijające nas osoby
życzyły z uśmiechem na twarzach Smacznego.
Na obiad staraliśmy się zjeść zawsze coś ciepłego. Przeważnie był to jakiś fast
food albo kiełbasa z ogniska.
 |
Przygotowywanie posiłku |
Cały wyjazd kosztował mnie ok.
500 zł, z czego najwięcej wydałem na bilety PKP. Jeśli ktoś zdecyduje się na przespanie
wszystkich noclegów na dziko, może zmniejszyć jeszcze tę kwotę o jakieś 150 zł.
Nam średnio dopisywała pogoda, dlatego zdecydowaliśmy się przespać kilka
noclegów na polach namiotowych.
 |
Nocleg pod gołym niebem w pięknej scenerii |
Na polskim wybrzeżu oprócz
dużych i znanych kurortów można spotkać także małe wioski, w których nie ma
tłumów, a swoim sennym klimatem zauroczą niejednego wybrednego turystę.
Przykładem mogą być np.: Dąbkowice leżące na Mierzei Bukowskiej, czy
miejscowość która urzekła nas najbardziej - Gąski (na zachód od Sarbinowa).
Ogromne wrażenie zrobiły na nas latarnie morskie. Na trasie Świnoujście - Hel
można spotkać 13 takich obiektów. Warto także zwrócić uwagę na rozmaite fortyfikacje
wojskowe z różnych okresów. Jest ich tam sporo, jednak większość z nich jest odpłatna
bądź niestety niedostępna dla turystów i czeka na renowację.
 |
Latarnia morska w Kołobrzegu |
Na koniec dodam, że nie trzeba
mieć żadnego doświadczenia w podróżowaniu, żeby wybrać się na taką przygodę.
Niepotrzebna jest nawet mapa (chociaż my mieliśmy), a tym bardziej GPS. Jedyne
co się przyda to odrobina kondycji i dużo samozaparcia.
 |
A tu artykuł z Gazety Jarocińskiej o naszej przygodzie :) |
przygotowanie posiłku ... bezcenne
OdpowiedzUsuńwtedy nie posiadałem jeszcze kuchenki turystycznej, więc pasztet królował w naszym menu:)
Usuń